wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 8

   Usłyszałam jakiś głos. Był rozmyty i mglisty, przez co nie byłam w stanie przyporządkować go konkretnej osobie. Jako, że było mi bardzo ciepło, wygodnie i wciąż balansowałam na granicy jawy i snu, nie obchodziło mnie to, skąd owy głos pochodzi. Westchnęłam głęboko i mocniej przytuliłam policzek do poduszki.
   Nie wiem, ile czasu minęło, odkąd ponownie zasnęłam. Tym razem, usłyszałam za sobą znaczące chrząknięcie. To chrząknięcie znałam doskonale. Obudziłam się. Zanim jednak otworzyłam oczy, poczułam pod palcami czyjąś skórę. Przesunęłam rękę wyżej i dotarło do mnie, że trzymam dłoń na czyjejś piersi. Zaczerpnęłam głośno powietrze i otworzyłam oczy. Byłam uczepiona Mateusza jak koala gałęzi, a za nami, obok łóżka stał Bronek z nieodgadnionym wyrazem twarzy i Marshall, szczerzący zęby w szerokim uśmiechu. Mati leżał na plecach, z prawą ręką pod moją głową. 
   Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona, niemal przewracając się o własne nogi.
   - Ja... Ja... - patrzyłam to na wujka, to na Mateusza. - Ja przepraszam, nie chciałam.
   Wujo widząc mój wyraz twarzy wybuchnął serdecznym śmiechem. Mateusz, ciągle leżał w tej samej pozycji i patrzył na mnie. Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok.
   - Orsia już tak mo. - odezwał się Bronix. - Jak ino wyczuje, że ftoś lygo*  obok niej, w momencie się przytulo.
   Chciałam jak najszybciej zejść wszystkim z oczu. Już miałam wychodzić z pokoju, gdy obudził się Michał. Miał rozburzone włosy i zaspane oczy. Przeciągnął się mocno i ziewnął przeciągle. Wyglądał cholernie uroczo. Stałam jak słup soli i chłonęłam go wzrokiem.
   - Czemu się tak drzecie od rana? - zapytał mętnym głosem i omiótł wzrokiem pokój. Na widok mnie, gapiącej się na niego wielkimi oczyma i półnagiego Mateusza leżącego w moim łóżku, zmarszczył brwi. - Coś mie minęło?
   - Niy. - burknął Marshall. - Orchidea obudziła w sobie instynkt małpki, poza tym, spokojnie.
   Przebiłam perkusistę na wskroś spojrzeniem. Pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam do łazienki.

   Z chwilą, gdy zjawiłam się w jadalni, spojrzenia zespołu skupiły się na mnie. Posłałam im lekki uśmiech i usiadłam przy stole między Michałem a Mateuszem. Klawiszowiec nalał kawy do stojącego przede mną kubka, podał mi kanapkę, zrobioną pewnie przez Bronka i cmoknął mnie w skroń.
   - Dobry Boże, jacy oni są słodcy. - westchnął Marcel, przypatrując się nam z uśmiechem. Dyskretnie przewróciłam oczami.
   - A ty co? Ciągle się w swatkę bawisz? - odpyskował mu Mody. Perkusista nie odezwał się już ani jednym słowem.
   - Dzięki. - mruknęłam do Michała. Posłał mi najpiękniejszy ze swoich uśmiechów i pogłaskał mnie po łopatce. Po zrobieniu niewielkiego łyku kawy, zabrałam się za jedzenie.

   Chłopcy zaczęli rozchodzić się do domów. Mateusz jedynie nie śpieszył się do wyjścia. Odniosłam wrażenie, jakby coś go męczyło.
   - Możemy pogodać?
   Oparłam się plecami o ścianę, wkładając dłonie do kieszeni spodni. Oparł się dłońmi po obu stronach mojej głowy i nachylił się, by móc patrzeć mi w oczy. Poczułam się dziwnie osaczona. Miałam nadzieję, że nie chodzi mu o ten poranny incydent.
   - W nocy, zanim usnęłaś powiedziałaś, że mam nie mówić do ciebie Orchidejka. Później wytłumaczyłaś, że ta suka tak do ciebie mówi. - zmrużył swoje szaro-zielone oczy. 
   - No i co z tego? - zapytałam, nie będąc pewną o co mu chodzi. Mój umysł podsuwał mi w prawdzie pewną przyczynę tej rozmowy, ale zanim przyjęłam ją jako właściwą, postanowiłam zaczekać, co powie mi kolega.
   - Jest coś, o czym chciałabyś pomówić?
   - Nie.
   - Posłuchaj, Orchidea. - podniósł moją głowę, gdy ją zwiesiłam. - Mam wrażenie, że to, co zastaliśmy z Modym nad rzeką i twoje słowa jakoś się ze sobą łączą.
   Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego, bez cienia jakichkolwiek emocji. Zachowanie kamiennej twarzy rzadko sprawiało mi trudności. Byłam do tego przyzwyczajona. Mój kolega nie był tak zahartowany jak ja. Jego oczy i niemal niewidzialne drgania mięśni twarzy zdradzały, że jest zmartwiony. 
   Ale skąd ja teraz mogłam wiedzieć, czy jego troska jest szczera?
   - Powtarzam ci po raz kolejny, nie ma o czym mówić. - warknęłam. - To nie jest twoja sprawa...
   - No nie wmówisz mi...
   Nie było mu dane dokończyć zdania. Pękłam. Pękłam pierwszy raz od niepamiętnych czasów. 
   - Mateusz! Czy ty musisz być taki wścibski?! Do cholery, musisz wszystko wiedzieć?
   Mimo, że zamiast krzyku wydobyłam z siebie jedynie nieco podniesiony głos, Mateusz otworzył usta ze zdziwienia. Odsunął się ode mnie na krok. Nie był zły, o mój nagły przypływ złości. Był jeszcze bardziej zmartwiony. Chociaż... Przez moment wydawało mi się, jakbym wyczytała z jego twarzy delikatny ślad żalu.
   - Przepraszam... - burknął. - Gdybyś powiedziała wcześniej, że się narzucam, nie zadawałbym tylu pytań. - z cichym westchnieniem zarzucił na siebie kurtkę. - Chcę tylko byś wiedziała, że chodzi mi wyłącznie o twoje dobro.
   Wyszedł na zewnątrz, zostawiając mnie w korytarzu samą, z głową pełną myśli. Zaklęłam i wyciągnąwszy dłonie z kieszeni, uderzyłam pięściami w ścianę.
   Nie chodziło przecież o to, że Mati jest wścibski... Wcale nie jest. Człowiek w nerwach mówi różne głupie rzeczy. Nie chciałam go przecież zranić. Nie po tym, co dla mnie zrobił. Spotkanie Agnieszki, jej groźby, a później jeszcze ta nieprzyjemna sytuacja, gdy Mody i Termit znaleźli mnie nad rzeką... To wszystko w połączeniu z troską klawiszowca, objawiającą się zadawaniem niewygodnych pytań sprawiło, że nie wytrzymałam i moja czara goryczy przelała się. Bolało mnie serce, że owy żal musiał się przelać akurat na Mateusza...

   Po południowej mszy, zjedliśmy z wujkiem obiad. Później, siedząc w pokoju i słuchając Serja Tankiana myślałam o feralnym poranku. Podczas śniadania, Marcel pokazał nam zdjęcia, które zrobił z samego rana, gdy w moim pokoju panował Morfeusz. Michał, rozwalony na mojej sofie ze stopami opartymi o blat biurka, z szeroko otwartymi ustami i rozczochranymi włosami. Następne zdjęcie przedstawiało Mateusza i mnie. Klawiszowiec leżał na plecach. Widać było po jego twarzy, na której malował się delikatny uśmiech, że śpi bardzo głęboko. Prawą rękę miał wyciągniętą na bok. Leżała na niej moja głowa. Prawą ręką obejmowałam go w pasie, a na kołdrze było widać, jak moja prawa noga była wsparta na jego udzie.
   Mimo wszystko, było mi dobrze jak nigdy. Ciepło, wygodnie...
   Później, przypomniało mi się, jak chłopcy wznosili toast za moją współpracę z zespołem. Zaczęłam analizować całą sprawę. Pomyślałam o Michale. Jeżeli ktoś ma mi pomóc wydostać się z tego bagna, to tylko on.
   Pomyślałam, że nie mogę wprost powiedzieć Bronkowi, że idę do Michała. Od razu zacząłby się wypytywać po co. Na alibi u Mateusza chyba nie mam nawet co liczyć. I wtedy, coś wpadło mi do głowy.
   - Cześć Dea - usłyszałam w telefonie wesoły głos kolegi.
   - Hej, Wojtek. Eee... Pamiętasz, jak pisałeś mi kiedyś, że jakbym potrzebowała pomocy, to mogę do ciebie się zwrócić?
   - No jasne. A co, mogę się na coś przydać?
   - Możesz mi pomóc...
   - Słucham.
   - Mam do załatwienia pewną sprawę i szczerze mówiąc wolałabym, by Bronek o niczym nie wiedział. Tu zaczyna się twoja misja.
   Nie odezwał się.
   - Chodzi o to, - ciągnęłam. - żebyś dał mi alibi.
   - Rozumiem... Jesteś u mnie i tej wersji mam się trzymać ktokolwiek by o ciebie pytał?
   Uśmiechnęłam się. Ustaliliśmy zatem, że za kilkanaście minut będę u Wojtka. 
   Wujkowi powiedziałam, że Jaś zaprosił mnie do siebie na kawę. Kiwnął głową, życząc dobrej zabawy.

   Wzięłam trzy głębokie wdechy, opanowałam narastającą falę gorąca i zapukałam do drzwi. Po niecałej minucie, otworzyły się, a w progu stanął Mody. Półdługie, proste włosy spiął w kucyka, odsłaniając wygolone boki. Uśmiechnął się od ucha do ucha na mój widok.
   - Orsia? Proszę, wejdź.
   Otworzył szerzej drzwi i odsunął się nieco. Zamknął za mną, kiedy stałam w holu. Przywitał się całusem w policzek. Podrażnił przy tym moją twarz swoim zarostem.
   - Pić, jeść? - zapytał, prowadząc mnie do salonu.
   - Nie... Jak mom być szczero, przyszłam prosić o pomoc.
   Gestem ręki zaprosił mnie do zajęcia miejsca na kanapie, po czym usiadł obok mnie. Ze szczerym zainteresowaniem w oczach zachęcił, bym powiedziała co mi na sercu leży. Opowiedziałam mu najpierw o alibi, jakie dostałam od Wojtka, a później, przeszłam do sedna sprawy. Można powiedzieć, że wręcz wyspowiadałam się przed nim. Pierwszy raz, ktoś inny niż Bronek usłyszał o mojej niechęci do wystąpienia w teledysku Oberschlesien. Normalnie, pewnie zwierzyłabym się Mateuszowi, ale ta jego znajomość z Agnieszką nieco mnie przyblokowała. Poza tym, po tym, co mu dziś powiedziałam raczej nie będzie chciał ze mną rozmawiać. 
   - Jo chyba niy rozumia czegoś. - powiedział, gdy skończyłam swój monolog. - Jesteś fest gryfno dziołcha, do tego bratanica noszego kamrata* kery* gro w Oberschlesien. Jo po tobie niy chca nic wiyncyj, ino cobyś* użyczyła nom swojego wizerunku. Nic wiyncyj.
   - Dyć Mody jo wiym. - żachnęłam się. - Jo niy chca coby mie cało Polska oglądała.
   -  Bo?
   - Bo jestem nieśmiała, no! - wypuściłam głośno powietrze ustami, nadymając policzki. - Bronkowi nie przegadam, tylko ty mi zostałeś.
   Uśmiechnął się pięknie widząc moje błagalne spojrzenie. Przysunął się bliżej i chwycił mnie za rękę.
   - Co mom robić?
   - Musisz coś wymyślić, bym nie musiała grać w tym klipie. - wzruszyłam ramionami. - Nie wiem, kombinuj. Bronkowi powiesz, że jednak mimo wszystko lepiej będzie jak w teledysku zagra ktoś bardziej kompetentny, doświadczony.
   Patrzył na mnie, nie mrugając nawet. Nie dało się z jego twarzy wyczytać nic. Czekanie na odpowiedź z jego strony trwała całe wieki.
   - Posłuchej mie teroz uważnie... - mruknął swoim niskim głosem. - Wybrali my cię jednogłośnie. Niy skuli tego, żeś jest bratanicą Bronka. Nadajesz się. Bydziesz w tym klipie, oswój się z tym.
   Chciałam zaprotestować, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Zerknęłam ze zdenerwowaniem prosto w oczy Michała. Nasza rozmowa miała pozostać tylko i wyłącznie między nami.
   - Idź do mojego gabinetu, tam nikt raczej nie włazi. - zastanowił się. - No chyba, żeby Marcel... Idź do mojej sypialni. Jak wyjdziesz po schodach, skręć w prawo. Pierwsze drzwi to sypialnia. 
   Zrobiłam tak, jak powiedział. Nie barykadowałam się, tylko zostawiłam drzwi nieco uchylone. Byłam bardzo ciekawa, czy Modego odwiedził ktoś z zespołu.
   Rozmawiali cicho, więc musiałam wyjść na korytarz i podejść bliżej schodów. W końcu udało mi się rozpoznać drugi głos. To był Mateusz. Dyskretnie zeszłam z kilku stopni.
   - Powiedz mi, co robię źle? - odezwał się klawiszowiec smutnym głosem. Wytężyłam słuch. Usłyszałam mruknięcie Michała.
   - Mati, wiela dni wy się znocie?
   - Krótko, to fakt...
   - Som widzisz. 
   Nie mogłam zejść niżej, bo by mnie zauważył, a stąd nie usłyszałam nic więcej, gdyż zaczęli rozmawiać niemal szeptem. Udało mi się jedynie wyłapywać pojedyncze słowa. Niestety, nie udało mi się z nich skleić niczego konkretnego. Wróciłam do pokoju Michała.

   - Przepraszom cię, Orsia. - powiedział, uchylając drzwi. - Jak Mati zacznie wylewać swoje żale, to końca nie widać.
   - Nie szkodzi. Mateusz tu był?
   Pokiwał głową. Wstałam z miejsca i wyszłam za nim na korytarz. Wróciliśmy do salonu i zajęliśmy te same miejsca na kanapie.
   - Mówił coś o mnie?
   - Nic ci nie powiem. - odparł z uśmiechem po kilku sekundach ciszy. - Jak sama zauważyłaś, jestem człowiekiem, któremu można ufać i kiej* ftoś mi godo, cobym niy powtarzoł, to niy powtarzom.
   - Nie wydaje ci się, że jak godoł na mój temat, to mom prawo coś o tym wiedzieć?
   - Niy.
   Przymrużyłam oczy z nadzieją, że będę wyglądała groźnie. Zamiast tego, wzbudziłam szczery uśmiech na twarzy Modego.
   - No dobrze, a co z moją sprawą?
   - Jest rozwiązana. Wystąpisz w tym klipie, choćby nie wiem co się działo.
   Moje prośby i błagania na nic się nie zdały. Klamka zapadła.
   - Ino pamiętoj, gdybyś potrzebowała pogodać, czy cokolwiek, mosz mój numer.
   Przytulił mnie mocno do siebie. 
   - Jestem ci wdzięczna. - powiedziałam i wyszłam na zewnątrz.

   Następnego dnia, droga do pracy trwała niemal całą wieczność. Nie dość, że w biurze miałam spotkać Agnieszkę, to na domiar złego Mateusz nie odezwał się od wczoraj. Nagle poczułam, jakby wszystko obróciło się przeciwko mnie. No, może oprócz pogody. Było wyjątkowo ciepło i słonecznie.
   Weszłam do biura najpewniejszym krokiem, jaki byłam w stanie na sobie wymusić. Aga jak zawsze siedziała już za swoim biurkiem.
   - Widzę, że pokłóciliście się?
   Poczułam, że za moment się rozpłaczę. Przełknęłam kulkę, która związała moje gardło i odpowiedziałam neutralnym tonem.
   - O co ci znowu chodzi?
   - Orchidejka, nie bądź dzieckiem. - zaśmiała się i wstała zza biurka. - Myślisz, że Mateusz tak szybko zgodziłby się na spotkanie, gdyby nic się nie stało? 
   Ona powiedziała spotkanie? Cała krew odpłynęła z mojej twarzy. Oparłam się plecami o ścianę, zwieszając głowę. Blondynka doskoczyła do mnie i chwyciła pod ramię. 
   - Zostaw mnie. - warknęłam, wyrywając się.
   - Strasznie pobladłaś. - zauważyła z szyderczym półuśmiechem.
   - Dam sobie radę.

   Nigdy nie nudziło mi się w pracy tak, jak dziś. Mało klientów, do tego obecność Agnieszki sprawiała, że czas jakby stanął w miejscu.
   Na szczęście, wybiła upragniona siedemnasta. Wyłączyłam komputer, po czym udałam się na zaplecze. Ubrawszy się, sprawdziłam, czy wszystko zabrałam. Upewniając się, że mam wszystko, ruszyłam do wyjścia, nie żegnając się z Agnieszką.
   Nie zdążyłam nawet pokonać trzech metrów, kiedy coś zobaczyłam. Nieopodal biura, stał nie kto inny, jak Mateusz. Kiedy nasze spojrzenia na moment się skrzyżowały, zrobił krok w moim kierunku. Na jednym kroku się skończyło. Stanął w miejscu, ze smutnym wyrazem twarzy. Postanowiłam schować strach do kieszeni i ruszyłam do niego. Niestety, wyprzedziła mnie Agnieszka. Uczepiła się go, coś do niego mówiła szczerząc się od ucha do ucha. Chwytając go za rękę, pociągnęła za sobą.
   Włożyłam do uszu słuchawki. Kiedy usłyszałam w nich utwór "Reise, Reise" pozwoliłam łzom płynąć po moich policzkach, nie zwracając uwagi na spojrzenia przechodniów.
____________________________________
* lygo - kładzie się
* kamrat - kolega
* kery - który
* coby - żeby
* kiej - gdy, kiedy

1 komentarz:

  1. Boże drogi, tyle wygrać co Dea :3 też bym tak chciała spać w jednym łóżku z jakimś facetem, może być Jacek lub Michał ^^. a propos tego ostatniego to miód mi się hektolitrami wylewał z ekranu laptopa :3 tyle słodyczy jeszcze nigdy nie miałam ^^.

    w pierwszej chwili myślałam, że Bronek nie będzie zachwycony tym co widzi ale szczerze się zdziwiłam, że zaczął się śmiać. Bronix, masz wielkiego plusa u mnie za to :)

    Marcel w roli swatki podbił moje serducho. z miłą chęcią mógłby mnie wyswatać z Jackiem :)

    też bym chłonęła wzrokiem rozespanego Michała, oj chłonęłabym :3 ślinka to by mi do samej podłogi ciekła xD

    biedny Termit :( chciał być miły i pomocny a dostało się mu za to po uszach od Dei :/ w sumie to się jej nie dziwię, że tak ostro zareagowała no ale mogła się nieco wstrzymać.

    Wojtek, agent specjalny xD fajnie, że Dea ma kogoś takiego wśród przyjaciół :)

    Mody <3 tu już nie hektolitry miodu lecz oceany leją mi się z ekranu monitora :3 Matko Boska, gdyby Mody wiedział, jak działa na kobiety... pewnie wie :) zazdroszczę naszej bohaterce takiego znajomego :'(

    Orchidea! ja się grzecznie pytam, co do za pomysł z wycofaniem się z grania w teledysku? czyś ty dziołcha na głowę upadła? absolutnie się nie zgadzam abyś nie wystąpiła w klipie do Richtera. masz tam zagrać czy ci się to podoba czy nie. a Michał ma rację, mówiąc naszej bohaterce, że gra w teledysku. brawa dla Pana Michała xD

    o kurczaczek, Mateusz przychodzi do Michała i wyskakuje jak Filip z konopi z takim tekstem: "powiedz mi, co robię źle?" O_o nosz kurwa, o co chodzi? mam tylko cichutką nadzieję, że to tylko o Orchideę, tzn o kontakt z nią.

    no nie, jeszcze ta suka Aga... -.- mam jej po dziurki w nosie. z największą przyjemnością pokazałabym jej gdzie raki zimują. wredna podła kreatura... zabić to zanim o jaja złoży...

    Mati, nawróć się! kaj ty mosz łoczy chopie?! O_o Boże kochany, spraw żeby Termit przejrzał na te swoje cudne paczałki...

    "Reise, Reise" <3

    podsumowując, odcinek świetny, jak każdy poprzedni. jestem pod ogromnym wrażeniem jego długości. chcę więcej takich długich rozdziałów kochana ^^.

    z wielką niecierpliwością oczekuję następnego, dziewiątego odcinka. pisz go w miarę szybciutko :)

    pozdrawiam, ściskam, całuję i życzę ogromu weny oraz inspiracji :*

    OdpowiedzUsuń