Weszłam do biura zła i cholernie niewyspana. Agnieszka, oczywiście siedziała już przy swoim biurku. Spojrzała na mnie z pogardą i zadzierając głowę, zajęła się robieniem czegoś na komputerze. Przechodząc obok niej, rzuciłam na biurko niewielką karteczkę.
- Nie masz swojego biurka, że musisz na moim śmiecić? - usłyszałam, kiedy zdejmowałam kurtkę na zapleczu.
- Może byś tak najpierw zobaczyła co to jest? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, dozując do mojego głosu tyle jadu, ile tylko zdołałam. Blondynka zaczęła burczeć pod nosem, a chwilę później usłyszałam szelest, jaki towarzyszy rozprostowaniu kartki papieru. Wychyliłam się dyskretnie, by zobaczyć, co robi Agnieszka. Siedziała bez ruchu gapiąc się na kartkę wielkimi oczami. Z kubkiem kawy podeszłam do swojego biurka, uprzednio biorąc trzy głębokie wdechy, by opanować narastające we mnie poirytowanie. Ledwo usiadłam na moim krześle, gdy dziewczyna postanowiła wystawić na próbę moje opanowanie.
- Dziękuję, Orchidejko. - powiedziała uśmiechając się szeroko. Kiwnęłam głową, zaciskając wargi. Sama nie wiem dlaczego, ale miałam dziwne wrażenie, że ona coś kombinuje. Najprawdopodobniej coś, co sprawi, że odechce mi się wszystkiego.
Wychodząc z pracy pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to czerwona Skoda należąca do Termita. Stał opary o maskę. Kiedy do niego podeszłam, rozłożył ramiona i przytulił mnie, jak miał w zwyczaju robić na powitanie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że już po pracy. - burknęłam odsuwając twarz od jego piersi.
- Ciężki dzień? Pewnie dużo klientów, co? - pogłaskał mnie po plecach i otworzył drzwi samochodu od strony pasażera. Pokiwałam głową na boki, marszcząc brwi.
- Nie do końca, bardziej chodziło...
Nie było mi dane dokończyć, gdyż zupełnie niespodziewanie, obok nas znalazła się Agnieszka.
- Cześć Mateusz! - pisnęła.
Muzyk chrząknął. Wymieniliśmy szybkie spojrzenia. Czułam, że lada moment wybuchnę, jednak nadludzkim wysiłkiem udało mi się zachować spokój. Nie chciałam wyjść przed Termitem na furiatkę. Zmierzyłam starszą koleżankę morderczym spojrzeniem.
- Cześć. - przywitał się niepewnie. - My się znamy?
- Jeszcze nie. - chwyciła jego dłoń i potrząsnęła nią na powitanie. - Jestem Agnieszka i to właśnie ja tak prosiłam Orchidejkę o kontakt z tobą.
Chłopak przeniósł swój wzrok na mnie. Oddychałam ciężko, resztkami sił powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś niemiłego Adze.
- Dasz się zaprosić na obiad? - powiedziała trzepocząc rzęsami. Poczułam niebezpiecznie szybkie tętno dudniące w moich uszach. Czułam się cholernie dziwnie i byłam ciekawa, co odpowie muzyk. Ku mojemu zaskoczeniu, objął mnie lewym ramieniem, mocno przytulając do siebie.
- Przepraszam cię, ale nie dzisiaj. Cały dzień zarezerwowałem dla Dei.
Poczułam, że lada moment uniosę się w powietrze. On musi mnie naprawdę lubić. Mało który facet odmówiłby Agnieszce takiej propozycji.
- Przecież Orchidejka jest bratanicą waszego gitarzysty, jeszcze nie raz będziecie mogli się spotkać. - drążyła. - Poza tym, Dea nie jest twoją dziewczyną, więc chyba nie będzie miała nic przeciwko?
Czy można być jeszcze bardziej bezczelnym?
- Orsia dała ci mojego maila?
- Tak. A ile ja się musiałam naprosić... - odparła tonem skrzywdzonego przez los człowieka. Wbiłam z nerwów paznokcie z trzymaną w dłoniach torebkę.
- W takim razie będziemy w kontakcie. - powiedział z uśmiechem. - A teraz wybacz, ale naprawdę się śpieszymy.
Lekko popchnął mnie w stronę drzwi od strony pasażera. Otworzyłam je i szybko zajęłam swoje miejsce. Zapinając pas, zauważyłam, jak Agnieszka patrzy na mnie z wściekłością w oczach. Mateusz usiadł na miejscu kierowcy, szybko zapiął pas i odpalił silnik.
- Naprawdę tak długo nie mogła cię doprosić o mój mail?
Odwróciłam leniwie głowę opartą o zagłówek fotela w stronę Termita. Popatrzyłam na niego spod półprzymkniętych powiek. Nie oderwał wzroku od drogi, ale uśmiechnął się.
- Proszę cię... - burknęłam. - Czemu miałabym nie chcieć dać jej na ciebie namiarów?
- A skąd ja to mogę wiedzieć? Nie denerwuj się, Orsia.
- Na ciebie? Gdzież bym śmiała. - powiedziałam, patrząc na jego skupioną buzię. - Tyle dla mnie robisz...
Puścił kierownicę i poklepał mnie po dłoni, którą miałam opartą o leżącą na kolanach torebkę.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Przymknęłam oczy. Mój umysł wytworzył obraz Agnieszki, chcącej za wszelką cenę zepsuć mój dzisiejszy dzień. Na szczęście, Mateusz jej na to nie pozwolił. Jej mina w momencie, gdy Termit odmówił wspólnego obiadu była warta każdych pieniędzy. Musiała poczuć się tak, jakby ktoś uderzył ją w twarz. A ja? Ja czułam się tak, jakbym była lżejsza od powietrza. Mateusz zrezygnował z popołudnia z Agą, by spędzić je ze mną. Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji i muszę przyznać, że to było bardzo miłe. Może Bronek miał rację i uda nam się zaprzyjaźnić? Chciałabym, by tak się stało. Może ukrywam to przed wujkiem, ale przed sobą nie potrafię.
Kilka minut później, usłyszałam, że silnik zgasł. Otworzyłam oczy.
- Zasnęłaś? - zapytał przybliżając usta do mojego ucha.
- Nie... Zamyśliłam się. - odparłam i odpięłam pas. - Wejdziesz do środka?
Uśmiechnął się zadziornie i pokiwał głową. Uniosłam kąciki ust do góry i wyszłam z samochodu. Chwilę później, byliśmy już w domu. Bronek znowu był na lekcji. Zaproponowałam Termitowi kolację, na którą zgodził się bez mrugnięcia okiem. Ruszył za mną do kuchni i dzielnie pomagał przy robieniu uwielbianych przez wujka naleśników.
Następnego dnia, w pracy czułam się dobrze, jak nigdy. Po raz pierwszy, czułam wyższość nad Agnieszką. To było miłe. Poczułam się dowartościowana jak nigdy. Mateusz po raz kolejny udowodnił, że zależy mu na dobrych relacjach ze mną. Cieszyłam się mimo tego, że ja i Termit nie jesteśmy parą. No cóż, Agnieszka wcale nie musi o tym wiedzieć...
Mój euforyczny nastrój przełożył się na dom. Wpadłam w szał sprzątania. Zrobiłam pranie, oraz posprzątałam salon, kuchnię i łazienkę. Wujo chodził za mną jak cień powtarzając, że jest czysto, więc nie ma potrzeby, bym się tak starała. Prawda była taka, że ja w tym stanie zauważałam najmniejszy ślad kurzu, w przeciwieństwie do Bronka.
- Dea, czy w ciebie jakiś diobeł wstąpił, czy inny pieron? - zapytał muzyk wyciągając z mojej dłoni ściereczkę. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Pierwszy raz zdarzyło mi się, by ktoś narzekał na to, że staram się utrzymać porządek w domu.
- Sprzątam, co w tym dziwnego?
- No przecież jest czysto. - odparł, mocno akcentując każde słowo.
- Ja, jako kobieta widzę więcej, niż ty. - dźgnęłam go wskazującym palcem prawej ręki w mostek. - A ty zamiast narzekać, zrób jakąś dobrą herbatkę, co?
Przymrużył oczy. Przejęłam od niego ściereczkę i wróciłam do przerwanego i zajęcia, czyli ścierania kurzu z komody. Bronek z westchnieniem poszedł do kuchni, zostawiając mnie sam na sam ze sprzątaniem. Z uśmiechem starłam ostatni blat i odniosłam ściereczkę na swoje miejsce. Za ten czas wujo wrócił do salonu z dwoma kubkami herbaty. Postawił je na niewysokim, owalnym stoliku. Usiedliśmy na skórzanej kanapie po turecku, rozgrzewając dłonie na gorących kubkach.
- A teraz chwila szczerości. - zagadał wujo. - Powiesz mi co cię opętało z tym sprzątaniem?
- Nic mnie nie opętało, po prostu miałam wolną chwilę, więc postanowiłam wykorzystać ją na dopieszczenie naszego domu. - odparłam spokojnie. - Nie rozumiem dlaczego się tak dziwisz.
- Mom być szczery?
- Jak zawsze.
- Chodzi o Mateusza, zgadzo się?
Stuknęłam paznokciami w naczynie trzymane w rękach. Nie potrafiłam już przed sobą ukrywać, że zaczynałam wierzyć koledze. Ciągle było to dla mnie dość zaskakujące, bo nikt nigdy nie wzbudził we mnie takiego zaufania.
- Co ma Mati do sprzątania? - zapytałam, zerkając na Bronka zza długiej grzywki. Zamiast odpowiedzieć, podłożył swoją dłoń pod moją brodę, by podciągnąć mi głowę do góry. - Oj cieszę się po prostu, że w końcu udało mi się z kimś złapać wspólny język.
- Wiem o tym. - przytulił mnie. - Ja wiedziałem, że się zaprzyjaźnicie. Wujek Broniu zaś mioł recht.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Swoim stwierdzeniem, że mioł recht... Faktycznie go mioł. Może relacja, jaka tworzy się między mną a Matim jeszcze nie zasługuje na miano przyjaźni, ja jednak mam nadzieję, że kiedyś awansujemy na taki poziom.
- Termit poznoł już tą wariotkę?
Parsknęłam niekontrolowanym śmiechem. Bronek zawsze służył trafną opinią na temat Agnieszki i nie tylko niej.
- Jak wczoraj po mie przjechoł, to łona chciała go na jakiś łobiod wyciągnąć. - powiedziałam. Wybałuszył oczy.
- I co, doł się namówić?
Załamałam ręce.
- Dyć u nos był. Robilimy razem kolacja, niy pamiętosz?
Wydął usta i szybko przyznał mi rację. Pokręciłam głową. Wujek chyba za dużo pracował. Zasugerowałam mu sklerozę, przez co oberwałam poduszką. Odłożywszy kubki na stolik, rozpoczęliśmy mini wojnę. Głośno się śmiejąc, biegaliśmy po całym salonie jak dwójka małych dzieci. W końcu wujek nieco zwątpił, gdy nie mógł mnie złapać i opadł ciężko na kanapę, kładąc poduszkę obok siebie. Uśmiechnęłam się do niego triumfalnie i stanęłam za nim, kładąc dłonie na jego ramionach. Nim zdążyłam się zorientować co się dzieje, muzyk chwycił mnie za nadgarstki i pociągnął, przez co wpadłam na oparcie kanapy. Obrócił się i szybko przerzucił mnie na siedzenie, by wbić palce między moje żebra. Dobry Boże, nienawidzę, gdy ktoś mnie łaskocze.
Po kilkuminutowych męczarniach, w skutek wiercenia się i rzucania po kanapie, z impetem spadłam na podłogę.
- Chcesz mnie zabić? - zapytałam podnosząc głowę.
- No gdzież... - odpowiedział dusząc się ze śmiechu. Podniosłam się do pozycji stojącej. Zebrałam kubki ze stolika i odniosłam je do zmywarki. Zaraz za mną, do kuchni wszedł wujek.
- Niy nerwuj się. - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Na ciebie? W życiu.
Nagle, zadzwoniła komórka Bronixa. Wiedziałam, że szykuje się kolejne samotnie spędzone popołudnie. No chyba, że Mateusz również nie ma planów na dzisiaj.
- Orsia, momy gości jutro. - poinformował krótko.
- Fto przyłazi?
- Termit, Mody, Jaś, Marshall i Wyznawca. - wyrecytował resztę składu zespołu po pseudonimach. Przechyliłam głowę na prawo, unosząc lewą brew.
- A to momy jakoś okazja?
- Ja, Mody wpod na pomysł, coby uczcić współpracę między tobą, a Oberschlesien.
- No to faktycznie, jest co czcić... odburknęłam i opuściłam kuchnię. Nim dotarłam do schodów, zdążyłam usłyszeć, jak wujek głęboko wzdycha. Siadając na łóżku w moim pokoju, owinęłam się szczelnie kocem i zamierzałam w taki sposób spędzić popołudnie i wieczór.
- Halooo? - jęknęłam do telefonu nie patrząc, kto postanowił przerwać mój sen.
- Obudziłem cię?
- Mateuszek. - ziewnęłam. - Tak, ale nic nie szkodzi, powinnam wstać.
- Przepraszam...Wiesz, pomyślałem, że może wpadłabyś do mnie na jakiś seansik? Przyjadę po ciebie, obejrzymy jakiś film, później cię odwiozę. Co ty na to?
Uśmiechnęłam się słabo i wyszłam spod koca, po czym przetarłam oczy.
- Jesteś niezastąpiony. - odparłam jeszcze sennym głosem. - Za dziesięć minut jestem gotowa.
- W takim razie do zobaczenia. - odparł wesoło. Pożegnałam się z kolegą i przerwałam połączenie. Opadłam ciężko na łóżko i zamrugałam kilkakrotnie, by oczy przestały mnie piec. Po dwóch, może trzech minutach wstałam, złożyłam koc i wyszłam do łazienki, by się nieco odświeżyć.
Uwinęłam się w kilka minut, co nie zdarza mi się często.
- Wybierosz się gdzieś? - odezwał się ostrożnie wujek. Pokiwałam głową.
- Ja. - burknęłam, przetrząsając zawartość torebki. - Mateusz dzwonił, żebym wpadła do niego. - zapięłam torebkę i przeniosłam spojrzenie na Bronka. - Spędzimy miły, kulturalny wieczór oglądając filmy, a później wrócę do domu.
- Dobrze. Odstresujesz się trochę.
Kładąc nacisk na trzy ostatnie słowa zasugerował moją nerwową reakcję na wieść o imprezie, a raczej o jej powodzie.
- Też na to liczę. - odparłam neutralnym tonem i ruszyłam do holu.
- Dea?
Wróciłam kilka kroków i stanęłam w progu salonu.
- Baw się dobrze. - dokończył z lekkim uśmiechem. Podeszłam do niego i przelotnie cmoknęłam w czoło, po czym wyszłam z domu.
Gdy Mati otworzył przede mną drzwi swojego mieszkania, poczułam się nieswojo. Przypomniała mi się pewna bardzo przykra rzecz, która miała miejsce półtora roku temu, a cała sytuacja zaczynała się w podobny sposób. Od tamtej pory nigdy nie byłam sama z facetem w mieszkaniu. Oczywiście z wyjątkiem wujka. Mimo obaw, moja intuicja podpowiadała, że Mateusz zasługuje na zaufanie.
- Czuj się jak u siebie. - powiedział, odbierając ode mnie czarną ramoneskę. - Gdybyś chciała pić albo jeść, śmiało obsłuż się w kuchni. - zastanowił się chwilę. - Wiem, że to ja powinienem cię obsługiwać, ale chcę, byś czuła się u mnie swobodnie.
- Dziękuję. - bąknęłam i idąc za radą kolegi, starałam się poczuć choć w połowie tak, jak u siebie. Weszłam do dużego pokoju i zaparło mi dech w piersiach. Spodziewałam się, że zastanę przynajmniej lekki nieporządek, choć kilka kłaczków kurzu, a przynajmniej walające się gdzieś pod kanapą skarpetki. Zamiast tego, uderzył we mnie zapach wywietrzonego, czystego pomieszczenia, w którym wszystko ma swoje miejsce. Upewniając się, że Mateusz jest zajęty czymś w kuchni, dyskretnie zerknęłam do mniejszego pokoju, który służył mu jako sypialnia. Po raz kolejny zapomniałam jak się oddycha. O mężczyźnie mieszkającym samemu mogłabym powiedzieć wiele, ale nie to, że może tak dbać o porządek. Po tym mieszkaniu widać, że jest ono sprzątane regularnie. Będąc ciągle w pozytywnym szoku, weszłam do niewielkiej kuchni i stając na palcach, chciałam zerknąć mu przez ramię.
- Co ty tam tworzysz? - rzuciłam okiem na kuchenny blat i zatkało mnie po raz kolejny. Skąd ten cwaniak wiedział, że kocham sushi? Uśmiechnął się szeroko widząc moje zaskoczenie.
- Wytrzymasz jeszcze minutę? - zapytał skupiając się na przygotowywaniu jedzenia. Poklepałam go po ramieniu.
- Mati, ja już jadłam obiad.
- Ale dej se pokój, Orsia, od tego niy przytyjesz. - odparł beztrosko.
- No faktycznie, nic mi nie grozi od jedzenia dwóch obiadów. - żachnęłam się. Westchnął głęboko i oderwawszy się od przygotowań sushi, obrócił się przodem do mnie. Przyjrzał mi się badawczo.
- Właśnie widziołem ostatnio, jako jesteś rubo.* Jak bych cię niy trzymoł, to byś furgała* na lufcie.*
Pokazałam mu język i skrzyżowałam ręce na piersi. Odpowiedział mi szerokim uśmiechem. Wziął do ręki duży talerz, na którym było ułożone jedzenie. Gestem ręki zaprosił mnie do pokoju. Usiadłam na kanapie. Przysunął bliżej stolik, postawił na nim talerz z sushi i podszedł do półki z płytami. Wybrał kilka, następnie usiadł blisko mnie, rozkładając płyty jak wachlarz. Zerknęłam na pudełka z filmami, przełykając równocześnie jedzenie, które miałam w ustach. Przymykając oczy, mruknęłam z zadowolenia, gdyż sushi było idealne.
- Mati, jesteś mistrzem. - popatrzyłam na niego. Jego buzia się rozpromieniła. Nadstawił policzek. Pokręciłam głową z uśmiechem i dotykając prawą dłonią jego twarzy, delikatnie cmoknęłam idealnie gładki policzek. Poczułam, jak cała się rumienię, więc skupiłam się na pudełkach z filmami.
- Co polecasz? - zapytałam.
- Hmm... Noc Oczyszczenia.* - podał mi płytę. Przeczytawszy recenzję, kiwnęłam głową, a Mateusz podszedł do DVD i włączył film. Zasunął zasłony w oknach i przygasił światła.
- Gdybyś potrzebowała się przytulić, to wiesz... - uniósł zadziornie brwi. - Nie krępuj się.
- Postaram się. - odparłam cicho i przeniosłam wzrok na ekran, na którym zaczynała rozgrywać się akcja filmu.
____________________________________
* rubo - gruba
* furgać - latać
* luft - wiatr
* naprawdę, film Noc Oczyszczenia został nakręcony w 2013 roku, a w opowiadaniu mamy rok 2012. Fakty zostały zmienione na potrzeby opowiadania.
Pani Schneider-Krok, władowałam w ten rozdział naprawdę wiele nerwów, "krwi i potu" ale w końcu, po tych męczarniach udało mi się go opublikować.
Dedykuję go Tobie, Ty już tam dobrze wiesz za co. :*